I jeszcze ze wstępu autorki:
"Jakby teraz któryś z wielkich prozaików, później w tej książce przebąknięciem zahaczony, zechciałby, realia całkiem hipotetyczne i nieprawdopodobne nawet, krótką jej recenzję, słowo wstępne napisać i każdy nie wiem jak się natężał, i każdy zjadłby tysiąc kotletów, to ironicznym persyflażem jedynie, zamknąłby to arcydzieło, raz mętnych, a raz klarowniejszych wywodów, tyle, że o wiele rzadziej, w ortodoksji jednego lapidarnego zdania: pomiń czytelniku, cały kłopot rozszyfrowywania tej maniaczki kodu i idźże sobie pobiegaj, biegnijże człowieku".
Po przeczytaniu 'Biegam, bo muszę', ja mogę jednak wywnioskować, że autorka darzy czytelnika prawdziwie szczerym uczuciem i szacunkiem. Czyż nasze zdrowie, witalnosć i dobre samopoczucie (w każdym wieku) nie są naszym najwyższym dobrem? Naszym skrytym marzeniem? Autorka motywuje, inspiruje i nie mówi, że to jest łatwa droga. Robi to w swój sposób, bez głaskania i pocieszania. Wg. mnie, jest to rodzaj, może trudnej, upartej miłosci do siebie samej i do czytelnika, ale miłości, której celem jest prawdziwe dobro.
Nie każdy rozumie taki rodzaj miłości i nie każdy potrafi go docenić w tym momencie. Wolimy często liczyć na cud.
Gdybym miała udać się na Bezludną Wyspę i mogła zabrać ze sobą tylko jedną książkę, nie wybrałabym Biegam, bo muszę. Gdybym mogła zabrać 3 książki - "Biegam, bo muszę" napewno bym zabrała.
Skoczyńczyłam czytanie "Biegam, bo muszę" i natychmiast rozpoczęłam ponowne czytanie. To mi się zdarza, że czytam niektóre książki ponownie, nawet wiele razy, ale nie natychmiast, lecz po jakimś czasie. Książkę Pepsi mogę czytać z zainteresowaniem ponownie, więc na Bezludnej Wyspie nie nudziałabym się mając ją ze sobą.
Książka "Biegam bo muszę" Pepsi Eliot, to książka nie tylko dla biegaczy. Ja nie biegam, i nie muszę, bo nie mogę, ale przez trudy życia muszę biec. "Biegam, bo muszę" traktuję jak przysłowiową pomocną drabinę, posługując się obrazowo podanym przykładem pewnej pani psycholog o zbliżonym tytule "Biegam po murze". Pani psycholog na problemy współczesne, typu stres, złość, agresja, nadwaga, anoreksja, brak wiary w siebie, załamanie psychiczne,..itp...itd... poleca w wielu trudnych do przeskoczenia samemu sytuacjach korzystanie z pomocy fachowej. Podpiera to przykładem "Biegam po murze": biegam po murze, obijam sobie kolana, nabijam guzy, spadam, łamię nogi, jednak muru przeskoczyć nie mogę... A obok stoi sobie drabina, z której można skorzystać.
Taką pomocną dla mnie drabiną w biegu przez życie jest książka Pepsi "Biegam, bo muszę". Pobudza do natychmiastowego działania, Pepsi jest w tym znakomita. Daje nadzieję na przyszłość, przy tym bawi rozśmieszając do łez. Odnalazłam w książce również samą siebie i szczerze się z siebie pośmiałam. Pepsi swym piórem maluje obrazy karykaturalnej egzystencji z wyczuciem niebanalnego humoru.
Moim zdaniem, "Biegam, bo muszę" jest dla każdego, nie tylko dla kobiet. Nie tylko kobiety chcą być silne i zwinne do końca swego życia.
"Biegam bo muszę" to podróż przez życie ze wszystkimi jego kolorami, napisana w ciekawej, bogatej literacko, prowokującej do myślenia formie. Dodatkowym walorem są ciekawe i zabawne ilustracje własne autorki. Lubię książki które inspirują, prowokują, uczą czytać między wierszami, mają swój oryginalny klimat, co udało się autorce stworzyć.
To rzadki i cenny dar.
Photo: Pierwsza książka Pepsi Eliot
Blog Pepsi: http://pepsieliot.wordpress.com/
Wywiad z Pepsi: http://pepsieliot.wordpress.com/2013/06/01/wywiad/
------------------
Dla chcących więcej informacji o "Biegam, bo muszę",
ciekawa recenzja:
http://ulicaekologiczna.pl/zdrowy-styl-zycia/biegam-bo-musze/?wref=bif
-----------------